Otóż niekoniecznie. Bo tu na scenę wchodzi pewien czarny charakter, skomplikowany co najmniej jak filmowy Joker: przepisy lotnicze. A z nimi, jak wiadomo, nie ma żartów. Chcesz zabrać e-bike’a na pokład? Przygotuj się na logistyczny tor przeszkód, urzędniczą dżunglę i nieco… lotniczej alchemii. Świat transportu lotniczego jest skomplikowany i trudny. Przede wszystkim dlatego, że wraz z jego rozwojem wzrosła liczba sytuacji i przedmiotów, które mogą mu zaszkodzić – a w przeszłości wręcz zaszkodziły co sprowokowało linie lotnicze do ogromnej ostrożności.
Spis treści
Przepisy linii lotniczych dotyczące rowerów elektrycznych i nie tylko
Zwykły rower jest – traktując sprawę przedmiotowo – odpowiednią kompozycją aluminium, gumy, stali i plastiku. W rowerze elektrycznym dochodzą jeszcze baterie i silnik. Niby niewiele, prawda? Jeśli myślisz zatem, że przewóz roweru elektrycznego samolotem to taka sama bajka jak wzięcie zwykłego roweru, to czeka Cię rozczarowanie. Linie lotnicze mają w tym temacie poglądy różne jak gusta muzyczne uczestników Eurowizji lub nawet bardziej. Zwykły rower? Czasem leci jako bagaż sportowy, czasem jako nadbagaż, czasem wymaga osobnej rezerwacji – większość linii lotniczych umiejętnie dostosowała się do sytuacji, a wręcz wykorzystuje możliwość transportu roweru jako element marketingu. Ale e-bike? No cóż, tu startują nasze problemy.
Głównym winowajcą problemów nie jest nawet sam rower, a jego serce — akumulator litowo-jonowy. Linie lotnicze obawiają się ich bardziej niż pasażerów zza dużym bagażem podręcznym. Zgodnie z przepisami Międzynarodowego Zrzeszenia Przewoźników Powietrznych (IATA), baterie powyżej 100 Wh (w niektórych przypadkach 160 Wh) są traktowane jak materiały niebezpieczne. Wynika to z faktu, że samolot jest urządzeniem niezwykle skomplikowanym i zaawansowanym, który na wiele sposobów trzeba chronić od negatywnych elementów. Bateria niestety jest uważana za jeden z nich.
Czy można przewozić e-bike’a samolotem?
Oficjalna odpowiedź brzmi: tak, ale… I to „ale” jest większe niż suma kar za nadbagaż u tanich linii. Przede wszystkim, większość linii lotniczych nie pozwala na przewóz roweru elektrycznego w całości, w tym z zamontowaną baterią. Oznacza to, że e-bike’a trzeba zdekomponować niczym klocki: rower oddzielnie, bateria… bateria niestety stanowi największe wyzwanie dla lotniczej logistyki. Jak widać, potrafi ona przenosić elementy duże i ciężkie, a lotnictwo zna przykłady tarmoszenia na grzbietach maszyn innych maszyn (a nawet wahadłowców) – ale bateria będzie dla niej wyzwaniem.
Najczęściej akumulator litowo-jonowy nie może być przewożony w luku bagażowym, a do kabiny też go raczej nie wpuszczą, jeśli przekracza limity. A przekracza praktycznie zawsze. Większość rowerowych baterii to 300–700 Wh, a IATA pozwala co najwyżej na 100 Wh (ewentualnie do 160 Wh za specjalnym pozwoleniem). Czyli jak? Oficjalnie: rower bez baterii może polecieć (choć i tak warto to uzgodnić z linią lotniczą), ale bateria nie ma prawa wejść na pokład.

Jakie są limity dla baterii w samolotach?
Linie lotnicze, co oczywiste, nie robią tego wszystkiego na złość. Historia dowodzi, że nożem do papieru rzucono na kolana całe mocarstwo, więc dziś wszyscy stali się bardzo ostrożni. To, co musimy wiedzieć, to magia trzech liczb: 100 Wh, 160 Wh i 300 Wh. Są to limity dotyczące przewożenia baterii litowo-jonowych w samolotach pasażerskich.
I tak:
Do 100 Wh: baterie są dozwolone w bagażu podręcznym, maksymalnie dwie sztuki, bez zgłoszenia.
101–160 Wh: nadal można je zabrać na pokład (tylko w podręcznym), ale trzeba zgłosić przewoźnikowi i dostać zgodę.
Powyżej 160 Wh: takie baterie są traktowane jak materiały niebezpieczne i nie są dopuszczane ani do kabiny, ani do luku bagażowego.
Ile ma nasza bateria? 500 Wh? 650Wh? 720Wh? Przecież był to parametr, który decydował o jej zakupie. Mamy jednak sprzęt którego nie przewieziemy samolotem.
Jak rozwiązać problem akumulatorów w rowerach elektrycznych?
Nie jesteś jednak skazany na jazdę tylko po swoim województwie. wokół kominów miejscowej elektrociepłowni. Warto wiedzieć, że istnieją rozwiązania – i warto znać te możliwości. Oto kilka opcji:
Wysyłka baterii kurierem lub frachtem lotniczym
Możesz spróbować wysłać akumulator osobno, specjalistyczną firmą przewozową, która ma uprawnienia do transportu materiałów niebezpiecznych (tzw. transport ADR/IATA DGR). Wadą jest koszt (czasem wyższy niż bilet lotniczy) i czas.
Zakup baterii na miejscu
W krajach popularnych wśród rowerzystów (np. Holandia, Niemcy, Austria) można wynająć lub kupić baterię na miejscu, jeśli masz model roweru, do którego można dokupić akumulator. Wadą jest logistyka i koszt.
Wynajem e-bike’a na miejscu
To najbardziej bezbolesne rozwiązanie. Coraz więcej firm oferuje wypożyczalnie e-bike’ów. Nie musisz nic przewozić, nie martwisz się o bagaż, po prostu siadasz i jedziesz. Minus? To nie twój rower i może nie mieć tej samej „duszy” czy siodełka, do którego się przyzwyczailiśmy.
Modułowe baterie do 160 Wh
Niektóre nowoczesne konstrukcje oferują opcję rozdzielnych baterii do 160 Wh, które można wnosić na pokład jako bagaż podręczny (np. dwie po 160 Wh). Problem? Są to raczej niszowe i drogie rozwiązania, wymagające z góry zaplanowanego zakupu.

Przewóz rowerów elektrycznych a przewoźnik
Najtańsi przewoźnicy na rynku – RyanAir i WizzAir – nie dopuszczają przewozu rowerów elektrycznych na pokładach swoich samolotów. Co ciekawe, limit wagowy jest na tyle duży – odpowiednio 30 i 32 kg – że e-bike bezproblemowo by się w nim zmieścił nawet z opakowaniem. Z dużych linii lotniczych na przykład ani LOT ani Lufthansa nie pozwalają na przewożenie rowerów elektrycznych, ale już Air Emirates – tak. Linia zezwala na przewóz rowerów elektrycznych jako bagażu rejestrowanego, pod warunkiem spełnienia określonych wymogów – szczegóły warto poznać na stronie przewoźnika. Reasumując – rower elektryczny spełnia normy wagowe, ale już nie te dotyczące bezpieczeństwa. Jednak transport rowerów elektrycznych prędzej czy później się upowszechni – pozostaje nam tylko czekać.
Elektryczna rewolta – wszędzie, lecz nie w powietrzu?
Czy rower elektryczny można zabrać do samolotu? Teoretycznie tak. W praktyce: z baterią raczej nie, bez baterii — może. Jeśli jesteś uparty i kochasz swój e-bike bardziej niż każdy inny rower, możesz próbować ograć system: zdejmujesz baterię, wysyłasz ją osobno, rower leci w kartonie jako bagaż sportowy. Albo decydujesz się na rozwiązania alternatywne: wynajem lub zakup baterii na miejscu. Innych opcji niestety póki co nie ma. Ale świat się zmienia, a przewoźnicy nie chcą klientów którzy rezygnują z biletów z takich względów. Pojawią się nowe możliwości, na przykład kontenery do bezpiecznego przewozu takich elementów – rozwiązałoby to problem, ale ponieważ koszt leżałby po stronie przewoźników, trudno oczekiwać jego szybkiego rozwiązania.
Tak czy owak, planujmy wcześniej, piszmy do linii lotniczych i nie liczmy na to, że celnik przymknie oko, bo „to tylko rower”. Dla niego to potencjalny początek pożaru na 11 000 metrach i nieprędko zmieni zdanie.